W sobotę 29 czerwca 2024 r. uczestniczyliśmy w ustanawianiu rekordu Polski w ilości syren zgromadzonych w jednym miejscu.
W sumie od 13 lat nie uczestniczyliśmy w żadnym rajdzie ani zlocie. Tym razem także nie pojechaliśmy na Ogólnopolski Zlot Syren, który trwał przez cały weekend. Przybyliśmy bezpośrednio do Wrześni, aby dać się policzyć.
Nie przewidziałam ogromu wzruszeń, które mnie dopadną. Trasa przebiegała z przygodami. Było gorąco pod wieloma względami. Niby tak samo jak zawsze, a jednak inaczej. Pierwszy raz pojechaliśmy na syrenie wydarzenie w komplecie - całą naszą pięcioosobową rodziną. Dla niektórych z nas był to debiut.
Jeszcze trwam w świecie wspomnień i czuję uściski ludzi, z którymi łączy mnie wiele wspólnych wydarzeń. Tak dawno niewidziani, pokazali mi w swoich oczach, że też pamiętają nasze trasy i minione rozmowy.
Liczba 139 syren w jednym miejscu oczywiście robi wrażenie. Lecz ja po dotarciu na miejsce po prostu dałam się porwać wirowi wspomnień. I na placu nie aut szukałam, lecz ludzi. Choć czasem po syrenie orientowałam się kogo mam szansę odnaleźć.
Z różnych przyczyn kilka osób nie dojechało i ich braku nie da się niczym zastąpić. Udawałam, że tylko chwilowo ich nie ma lub wyjątkowo, jednorazowo. I w kilku przypadkach to prawda, choć niektórych będzie można już tylko wspominać.
Dla mnie to było wyjątkowe spotkanie po latach. Ówczesne dzieci dorosły, wśród starej gwardii zapanowała moda na srebrny kolor włosów, a życie rozpisało nam trasy wewnętrznych rajdów niekoniecznie po drogach, którymi chcieliśmy jeździć.
Z tego wszystkiego nie mam tym razem bogatej dokumentacji zdjęciowej. Wyjątkowo zaniedbałam bieganie z aparatem, tym razem telefonicznym - istotna technologiczna zmiana w porównaniu do minionych spotkań.
Niemniej jednak wkrótce zamieszczę te, które zrobiłam, w odrębnej informacji o tym wydarzeniu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję!
Komentarz ukaże się na stronie po zatwierdzeniu przez administratora strony.